Falis otarł dłonią pot perlący się na czole. Postanowił jednak nie skarżyć się na upał. Quant był sporo starszy od niego, zapewne cierpiał jeszcze bardziej. Młodszy Wędrowiec zacisnął tylko zęby i popędził spoconego wierzchowca.
Cały dzień na końskim grzbiecie zaczął się dawać Falisowi we znaki. Łydki paliły jak ogień, pot zalewał oczy, a wierzchowiec stąpał ociężale oddychając nierówno.
- Za niecałe dwie godziny zacznie zachodzić słońce i zrobi się trochę chłodniej - odezwał się niespodziewanie Quant. - Zatrzymajmy się teraz, odpocznijmy godzinę w cieniu tamtego drzewa - wskazał pojedyńczą, karłowatą akację. - Gdy trochę się oziembi ruszymy znowu, ale tym razem w towarzystwie przyjemnego wieczornego wietrzyku.
Falis chętnie skinął głową. Tak też zrobili. Najedli się do syta i dali wytchnienie zmęczonym koniom. Drzemali w letnim skwarze lub cicho gawędzili, a gdy zmierzch zabarwił niebo na fioletowo ruszyli dalej wypoczęci i w dobrych nastrojach.
Jechali już razem od dwóch dni. Ustalili, że będą posuwali się do centrum Maletei. Przed nastaniem jesieni powinni dotrzeć do Czerwonej Niziny, gdzie znajduje się spore skupisko wiosek, gdzie ludzie są mili i gościnni, a zimy łagodne. Idealne warunki na przetrwanie najcięższej pory roku. Z nastaniem wiosny ruszą dalej, ale nie wiedziali jeszcze gdzie. Może każdy w innym kierunku, a może ramię w ramię? Tego jeszcze nie wiedzieli, ale Wędrowny rzadko myśleli przyszłościowo. Dla nich liczyło się tu i teraz.
- Chyba ktoś nas obserwuje - szepnął Quant. Słońce już dawno zaszło, jechali w ciemności i milczeniu.
Falis zmarszczył brwi. Ale szybko opanował mimikę twarzy. Nie mógł dopuścić, żeby napastnik zorientował się, że został wykryty. Quant rozglądał się ostrożnie ruszając tylko gałkami ocznymi.
- Jest po lewo - odezwał się starszy Wędrowiec najciszej jak tylko mógł, ledwo poruszając ustami. - Przyczajony w wysokiej trawie. Obserwuje nas i niespecjalnie się ukrywa. Zaraz go miniemy. Przygotuj się, na mój sygnał zeskakuj. Ja się nim zajmę, ty w razie czego mi pomóż... Teraz!
Quant zwinnie zsunął się z siodła lądując na cieniu przyczajonym wśród traw. W locie wyjął z pochwy sztylet i przyłożył go do gardła nieznajomego. Drugą rękąchwycił ręce tamtego i wykręcił je boleśnie. Jak na swój wiek ruszał się wyjątkowo zwinnie. W tym czasie Falis również zeskoczył z konia i chwycił wodze obydwu wierzchwoców. Zabezpieczył tył odgradzając drogę ucieczki. Wtem nocną ciszę przerwał dziewczęcy, piskliwy krzyk.
- Proszę, puście mnie. Ja nie zrobiłam nic złego, zgubiłam się - dziecięcy głos załamał się, dziewczynka przestała się szamotać.
Falis ostrożnie wyjął z kieszeni kutry świecę i zapalił ją. Dawała niewiele świetła, ale z łatwością można było stwierdzić, że właśnie unieruchomili dziewczynkę, które nie mogła mieć więcej niż 11 lat. Quant poluźnił trochę uścisk i spojrzał na nią niepewnie. Spodziewał się, że szpieguje go jakiś wojownik, może skrytobójca. Z kimś takim umiałby się rozprawić. Ale co zrobić z dzieckiem? Falis ukląkł obok dziewczynki i lepiej oświetlił jej twarz. Miała czarne, krótkie loki, które spadały posklejanymi kosmykami na twarz małej. W bursztynowych, okrągłych oczach widać było determinację maskującą strach. Blade usta zacisnęła w wąską kreskę. Dziewczynka ubrana była w czarne spodnie i brązową, za dużą kamizelkę. Na pewno nie pasaowała do stereotypowej, małej dziewczynki w sukience i z lalką w ręku. Zamiast zabawki, w małej dłoni, trzymała bowiem krótki, lekko stępiony nóż. Ściskała go pewnie, z całej siły, jakby od tego ostrza zależało całe jej życie. Być może właśnie tak było.
Quant odchrząknął i cofnął się lekko. Falis przysunął się bliżej dziewczynki i wyciągnął do niej rękę w pojednawczym geście. Spojrzała na niego nieufnie i nie uścisnęła mu dłoni. Teraz, gdy zrozumiała, że nie mają co do niej złych zamiarów na twarz wstąpił jej wyraz determinacji pomieszanej z arogancją i spokojem. Jej zagadkowy uśmiech zdawał się mówić "I co teraz ze mną zrobicie?" Tą postawą kompletnie zbijała Wędrowców z tropu, co tylko dodawało jej odwagi.
Falis odchrząknął ignorując rozbawianie dziewczynki na widok jego zakłopotania.
- Jetsem Falis - odezwał się wreszcie. - A to Quant. Nie bój się, nie zrobimy ci nic złego.
Ostatnie słowa były kompletnie niepotrzebne. Dziwczynka wstała, wyprostowała się dumnie i rzekła wyniośle:
- Co tak klękacie przedemną jak jakieś służalcze osły? Nie mówcie do mnie jakbym była ostatnią idiotką. Może i jestem mała, ale już dawno zdążyłam połapać się w sytuacji. Nie musicie mi tłumaczyć, że zaatakowaliście mnie przypadkiem. Pewnie spodziewaliście się szpiega, a zastaliście małą dziewczynkę - bawiła się ostrzem noża przerzucając broń z ręki do ręki. - Gdybyście widzieli swoje miny! Swoją drogą, jesteście strasznie nieśmiali. Przestraszyliście się dziecka? Co tak milczycie? To chyba ja powinnam się bać, napadło mnie dwóch nieznajomych gości. Owszem, na początku trochę się przestraszyłam, ale teraz widzę, że jesteście równie niebezpieczni, co kłębek wełny. Hej, mówię do ściany czy jak?!
Mężczyzn zupełnie zatkało. Falis przygotował sobie mowę, w której będzie pocieszał zagubioną dziewczynkę i tłumaczył, że nie chcieli jej zrobić krzywdy. Tymczesem owa "bezbronna i samotna" osóbka najzwyczajniej w świecie zaczęła się rządzić. Falis pomyślał, że już dużo widział w swoim życiu, ale jeszcze nigdy nie zobaczył tak śmiałego i rozkapryszonego dziecka.
- Może wstaniecie? - dziewczynka podrzuciła nóż, który obrócił się parę razy w powietrzu. Potem płynnym ruchem złapała go za rękojeść i przełożyła do drugiej ręki. - A tak w ogóle to jestem Dimitris. Trochę was zatkało, co? Może spodziewaliście się zapłakanej małej istioki?
Nagle Dimitris zaniosła się niepochamowanym śmiechem. Falis wstał szybkim ruchem i chwycił ją za kołnierz. W bursztynowych oczach przez chwilę pojawił się strach. Nie spodziewała się tego.
- Słuchaj - warknął Falis. - Mam już tego dosyć. Skąd ty się tu wziełaś? Sama w środku pustkowia? I co to za głupie wybryki?! Czy rodzice cię nie nauczyli szacunku do dorosłych?! Posłuchaj, musisz się uspokoić. Może się zgubiłaś? Niedaleko jest wioska, jutro o świcie cię tam zabierzemy.
- Nie!!! - nagle zaczęła się szarpać. - Nie zmusicie mnie, nie zabierzecie mnie tam! Ja z tamtąd uciekłam. Mama nie żyje, tata jest pijakiem, wciąż mnie bije, więc uciekłam z domu. Nie zmusicie mnie, żebym tam wróciłam, nigdy mnie nie zmusicie.
Szamotała się coraz bardziej rozpaczliwie. Falis puścił jej kołnierz, a ona osunęła się na ziemię i zaczęła szlochać.
- Przepraszam... przepraszam, przepraszam! - wyrzuciła z siebie za jednym oddechem. - Ja... nigdy nie miałam przyjaciół, nie wiem, jak to jest rozmawiać z innymi ludzmi... nie pamiętam mamy, tata jest zły, bardzo zły! Nikt mnie nie chce, świat mnie nienawidzi, dlatego taka jestem! Uciekłam i chowam się tu, cały dzień nic nie jadłam, nie wiem, n-nie wiem, co... co ze sobą zrobić - zaczerpnęła oddechu. - Chyba się zabiję.
Falis przyklęknął przy dziewczynce i dokładnie jej się przyjrzał. Quant rozpalił ognisko, dzięki czemu było więcej światła. Ubrania Dimitris w paru miejscach były rozdarte, twarz i dłonie znaczyły liczne siniaki i rozcięcia. Czarne włosy miała potargane i nierówno przycięte. Pewnie sama się ostrzygła swoim nożem. Była niska, nawet jak na swój wiek, a skulona i szloachająca wydawał się jeszcze mniejsza. Falis nagle zapragnął jej pomóc, ale kompletnie nie wiedział, co zrobić. Jeśli rzeczywiście przeszła w życiu tyle okrutnych rzeczy... dziecko nie powinno przechodzić przez coś takiego. Nikt nie powinien. Musiał jakoś jej pomóc, może znaleść nowy dom, kochającą rodzinę. Miała nierówny, wybuchowy charakter, zabużoną samoocenę i napewno bardzo poszarpaną psychikę. Blizny tego, przez co przechodziła. Pogładził ją lekko po policzku, nieśmiało odgarnął kosmyk loków z twarzy. Zdał sobie sprawę, że Dimitris usnęła.
Dwaj Wędrowcy naradzili się cicho. Zdecydowali, że dziewczynka na razie z nimi zostanie. Zapewne na początku będzie bardzo nieufna, może nie przyjąć pomocy. Ale Falis już zdecydował, że weźmie małą pod swoje skrzydła. Po krótkiej rozmowie poszli spać.
-***-
No i jest kolejne opowiadanie łączące się z poprzednim. Jeszcze będzie parę notek, związanych z tymi bohaterami, bez obaw ;) To mi się nawet długie udało. Jak się podoba Dimitris? Poprostu musiałam zrobić chociaż jedną osobą z zaburzoną psychiką, musiałam. Uwielbiam niejednoznacznych bohaterów i mam zamiar właśnie taką zrobić Dimitris. Kiedy następne opowiadanie? Tego nie wiem, ale pewnie dopiero za jakiś czas. Wyjeżdżam na długo, raczej na wyjeździe nie będę pisać. Trudno, zobaczymy ;)
PS. Proszę, piszcie komentarzę. To nie zajmie Wam wiele, a mi doda motywacji. Chociaż wyraźcie swoją opinię ;)
PS. Proszę, piszcie komentarzę. To nie zajmie Wam wiele, a mi doda motywacji. Chociaż wyraźcie swoją opinię ;)